Z ARCHIWUM PĘDZĄCEGO PADLINOWOZU (cz.1): „Boją się wybuchu epidemii” Nasz Dziennik (2007). Artykuł.

W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy znacznie pogorszył się stan zdrowia mieszkańców Śmiłowa – miejscowości, w której w sierpniu 2005 r. na polach należących do Henryka Stokłosy odkryto nielegalnie zakopane szczątki padłych zwierząt. Coraz więcej mieszkających tam osób skarży się na choroby skóry               i płuc. Według naszych informacji, nielegalne grzebaliska padliny mogą znajdować się również w okolicach pobliskiej Brodnej i Mościsk. Działacze lokalnego stowarzyszenia ekologicznego zawiadomili już o tym głównego inspektora sanitarnego Andrzeja Wojtyłę i domagają się przeprowadzenia specjalistycznych badań. Na poparcie swoich obaw dysponują ekspertyzami biegłych, zdjęciami z kamery termowizyjnej i zeznaniami świadków. Czy tym razem ich obawy nie zostaną zlekceważone?

O pierwszym nielegalnym grzebalisku padłych zwierząt odkrytym przez ekologów w Śmiłowie na polach należących do przedsiębiorstwa Farmutil stało się głośno dzięki zainteresowaniu mediów. Choć sygnały wskazujące na to, że pracownicy zakładów Stokłosy zakopują na polach i w pobliskich lasach padłą zwierzynę, która powinna podlegać utylizacji, docierały do lokalnych urzędników już dużo wcześniej, w całej sprawie niewiele zrobiono. Dopiero po jej medialnym nagłośnieniu „grzebaliskiem w Śmiłowie” zainteresowała się prokuratura. Ci z mieszkańców powiatu pilskiego, którzy liczą na posadzenie winnych na ławie oskarżonych, mogą się jednak rozczarować – akt oskarżenia w sprawie nielegalnych grzebalisk w samym Śmiłowie oraz wywołania zagrożenia dla zdrowia ludzi i zwierząt może nigdy nie trafić do sądu. Dlaczego? Najpierw trzeba przesłuchać nieuchwytnego jak dotąd Stokłosę.

– Aktu oskarżenia nie będzie, dopóki nie zostanie przesłuchany Henryk Stokłosa. Takich czynności nie można prowadzić zaocznie – informuje prokurator Mirosław Adamski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Jednocześnie potwierdza, że postępowanie jest prowadzone, trwa opracowywanie zarzutów.

Pod koniec sierpnia 2005 r. w Śmiłowie na polach należących do przedsiębiorstwa Farmutil będącego własnością Henryka Stokłosy odkryto olbrzymie grzebaliska padłych zwierząt. Padlina miała najprawdopodobniej trafić do utylizacji w przedsiębiorstwie Stokłosy, na co poszukiwany listem gończym otrzymywał środki z budżetu państwa (refundacja sięga około 98 proc. kosztów utylizacji). Zamiast tego zdechłe w wyniku choroby zwierzęta zostały zakopane w pobliżu domostw i ujęć wody pitnej. Już wówczas ekolodzy i biegli badający tę sprawę alarmowali, że może to spowodować niebezpieczną dla życia i zdrowia mieszkańców epidemię. Jak się okazuje, prawdopodobnie mieli rację.
– W ciągu ostatnich lat dramatycznie wzrosła zachorowalność mieszkańców powiatu pilskiego, a zwłaszcza mieszkańców gminy Kaczory. W badaniach, którymi dysponujemy, m.in. są to ekspertyzy biegłych, które przesłaliśmy do głównego inspektora sanitarnego, wykazujemy, jak poważny jest to problem – mówi Irena Sienkiewicz, przewodnicząca ekologicznego Stowarzyszenia Przyjaciół Ziemi Nadnoteckiej. Mieszkańcy Kaczor i Śmiłowa skarżą się na problemy z oddychaniem, choroby skóry i płuc. Pod koniec listopada ubiegłego roku Prokuratura Okręgowa w Poznaniu, odpowiadając na nasze pytania, poinformowała, że na podstawie wyników kontroli stwierdzono, iż doszło do przestępstwa zanieczyszczenia środowiska naturalnego. Jak zapewniał wówczas prokurator Mirosław Adamski, decyzja na temat ewentualnego przedstawienia zarzutów konkretnym osobom miała zapaść po przesłuchaniu osób ze ścisłego kierownictwa Farmutilu. Dziś wydaje się, że były to czcze obietnice.

Grzebalisk było więcej. Jak wynika z informacji, do jakich dotarł „Nasz Dziennik”, wykryte w sierpniu 2005 r. grzebalisko padliny na polach Farmutilu to nie jedyne takie miejsce w Śmiłowie i okolicach. Jak twierdzą nasi informatorzy, padłą zwierzynę prawdopodobnie zakopywano również w Śmiłowie na tyłach przedsiębiorstwa Farmutil oraz w pobliskich Jeziorkach, na polach w okolicy Brodnej oraz w pobliżu Mościsk. Tam też, jak się dowiedzieliśmy, zakopywane miały być resztki leków hormonalnych dla zwierząt oraz szczepionek i antybiotyków.

– Dysponujemy zdjęciami wykonanymi w Śmiłowie kamerą termowizyjną. Wskazują one, że padlina może być zakopana również poza terenem działki, która stała się przedmiotem prokuratorskiego śledztwa. W samych Jeziorkach znaleziono szczątki padłych cielaków. Udokumentowany mamy również zanik na tym terenie tzw. oczek wodnych. Według naszych ekspertów, tam również zakopano padlinę – mówi nasz informator. Czy rzeczywiście również na tym terenie pracownicy Stokłosy zakopywali padłe zwierzęta? Bez specjalistycznych badań trudno przesądzać, jednak dotychczasowe ustalenia w sprawie padliny, choćby grzebanej w samym Śmiłowie, uprawdopodobniają tezę, że znaczna część padłej zwierzyny, która powinna zostać zutylizowana w zakładach Stokłosy, była nielegalnie zakopywana w pobliskich polach i lasach.

– Zawiadomiliśmy już o tym głównego inspektora sanitarnego pana Andrzeja Wojtyłę, przesłaliśmy mu dane o zachorowalności mieszkańców Kaczor oraz opinię biegłego w sprawie działki – grzebaliska w Jeziorkach. Oczekujemy na zdecydowaną reakcję. Jeżeli nadal będzie się lekceważyć życie i zdrowie mieszkańców powiatu pilskiego, złożymy skargę do odpowiedniej komisji UE w Brukseli – stwierdza Irena Sienkiewicz. Mieszkańcy powiatu pilskiego nie ukrywają, że obawiają się o swoje zdrowie i życie. A ich ustalenia potwierdzają ekolodzy, którzy monitorowali sytuację w Śmiłowie i okolicy.

– Takie sygnały o grzebaliskach mieliśmy już dwa lata wcześniej, ale sprawę wyciszono. Tym, co niepokoi, są udokumentowane przypadki padnięcia dzikich zwierząt. Najprawdopodobniej rozgrzebują one nielegalne grzebaliska, roznosząc truciznę po okolicy. Niepokoi marazm inspekcji sanitarnej czy służb ochrony środowiska w tym zakresie – komentuje Marek Kryda, szef Polskiej Inicjatywy Agrośrodowiskowej.

<>

Napisz komentarz